Otwórz wyszukiwarkę
Zamknij wyszukiwarkę
Zaloguj się
Zaloguj się do konta golfisty

Mariusz Czerkawski: Teraz gram w golfa!

Choć serce zostało w hokeju coraz bliższy jest mi golf – mówi 38-letni Mariusz Czerkawski. Były hokeista, olimpijczyk z Albertville (1992) w rozmowie z Anną Kalinowską przyznaje, że wolny czas spędza teraz na polu golfowym, a na lód wchodzi niezwykle rzadko.

Przygodę z golfem zaczął niedawno, bo w kwietniu 2009 roku. Sport ten tak go wciągnął, że już pojawiają się pierwsze sportowe sukcesy. 28 stycznia br. został uhonorowany przez środowisko golfowe dyplomem „Polishgolf awards 2010” – w plebiscycie tym zwyciężył ex equo z Jackiem Sochą (byłym Ministrem Skarbu) w kategorii Improvement of the Year.  W sierpniu ubiegłego roku Mariusz Czerkawski wygrał zarówno World Golfers Poland Championship 2010 w kategorii celebrities, jak również w tej samej kategorii uzyskał najlepszy wynik brutto, dzięki czemu wywalczył awans do ekipy reprezentującej Diners Club Polska na turnieju Pro-Am Classic, który rozegrany został na Mauritiusie.

Czerkawski-materiały prasowe2

– Zmienił Pan żywiołowy,  agresywny hokej na spokojnego, niekontaktowego golfa. Dość radykalna zmiana upodobań…
– Bo właśnie o to czasem chodzi, by zmienić podejście. Golf jest bardziej spokojny – tutaj nikt nie przeszkadza, nie okłada kijem, nie próbuje ci wybić zębów. W dodatku nie trzeba się z nikim umawiać, zwoływać drużyny. Serce zostało w hokeju, jednak teraz częściej bywam na polu golfowym niż na meczu hokejowym. W hokeja gram jedynie podczas akcji charytatywnych. Teraz gram w golfa. Okazało się, że to jest przyjemne, że coraz lepiej mi wychodzi.

– Jak zaczęła się przyjaźń z golfem?
W kwietniu 2009 roku Andrzej Miękus z ówczesnego magazynu Golfmania namówił mnie do swojego przedsięwzięcia. Chciał pokazać w swoim piśmie kilku celebrytów, którzy uczą się grać w golfa.  Tłumacząc się brakiem czasu dość długo opierałem się, tym bardziej, że syn mi się wtedy rodził, ale wreszcie pojechałem i spróbowałem. Zaczęło się od sesji zdjęciowej na polu golfowym, a dalej  namówili mnie na zdobycie zielonej karty (swoistego golfowego prawa jazdy – przyp.red.). Po paru tygodniach przyjechałem więc na driving range, by wykonać pierwsze uderzenia, a potem przyjechałem drugi, trzeci, czwarty raz i mnie wciągnęło…  Bo im więcej człowiek gra tym więcej chce grać.

– Gdzie Pan gra?
Ponieważ mieszkam w stolicy to najwięcej grywam w podwarszawskim Rajszewie, ale miałem przyjemność grać na innych krajowych polach. Mamy niewiele pól, ale za to te, które są stoją na bardzo przyzwoitym poziomie. Najczęściej bywałem na strzelnicy golfowej Tarchominie, w Wilanowie, na driving range przy Puławskiej. Cieszę się, że w rodzinnych Tychach również jest strzelnica, bo gdy jadę tam również mogę trenować. Miałem okazję grać także na polach w Hiszpanii, Tajlandii i na Mauritiusie i muszę przyznać, że miło się gra w ciepłych miejscach.

– Nie miał Pan odruchu, by podobnie jak w hokeju, rzucić nieraz kijem?
Rzeczywiście muszę być na polu spokojniejszy niż na lodzie, na którym łamałem kije czy to o bandę czy bramkę i zaraz brałem nowe. Kijów w golfie nie mam aż tylu, a z drugiej strony nie mam powodów, by je łamać ze złości. Obok grają kulturalni ludzie, a mawia się że „z kim przystajesz takim się stajesz” (śmiech).

– Czy doświadczenia wyniesione z hokeja pomagają w grze kijem golfowym?
Na pewno nie przeszkadzają. Podobno baseballiści, tenisiści i hokeiści mają najłatwiej z wyczuciem tego ruchu, czy z tak zwanym timingiem. Chociaż kilka razy na polu usłyszałem, ze piłeczka golfowa to nie krążek i nie muszę tak szybko i mocno uderzać.

– Komu zawdzięcza Pan nagrodę „Polishgolf awards”?
Zdecydowanie żonie – za to, że mi tyle czasu wolnego daje i mogę spędzić go na polu. Staram się wyskoczyć na golfową strzelnicę choćby na 20 minut kilka razy w tygodniu. Chciałbym grać na polu 2-3 razy w tygodniu, jednak nie zawsze jest to możliwe. W sezonie będę się starał znaleźć na to czas. Na razie z żoną wynegocjowałem, że pół wakacji spędzimy w miejscu związanym z golfem, ale drugie pół odpocznę od kija. Jeszcze nie przekonałem żony do golfa, ale kije i buty już jej kupiłem. Fajnie, gdyby mój syn został golfistą… Jednak nie będę do niczego zmuszał.

Prezes Michałowski z Czerkawskim


Więcej aktualności

Partner Strategiczny

Partner Generalny

Zarezerwuj TEE TIME
Dostępność WCAG